Pomimo chwilowo pięknej pogody powoli robi się chłodno... ciągnie nas do domu, do wnętrza, do ciepła... Ale czym byłby dom bez zwierząt, tak u nas zawsze było i jest... zawsze czeka na nas w domu pies lub psy, kot lub koty... I te niezwykłe wnętrza nie byłyby tak atrakcyjne bez zwierząt...

Fot. https://www.pinterest.com/, http://princessgreeneye.blogspot.com/, http://hviturlakkris.blogspot.com/, http://freshfarmhouse.tumblr.com/, http://www.architecturendesign.net/, http://myrusticfarmhouse.blogspot.com/

Taki dzień... ruch na cmentarzach, drogi pełne, chryzantemy wędrowne... masowo zapalamy świece, a raczej znicze... płomień to myśl o kimś kto odszedł, można zapalać te światła  w zbiorowisku, albo indywidualnie... ci co odeszli są wszędzie, każde światełko to czyjaś myśl, czyjś smutek, albo ciepłe wspomnienie... nawet patrząc na ogień w kominku można myśleć intencjonalnie...

Fot. http://as-cosy-as-can-be.tumblr.com/, flickr.com, https://www.facebook.com/CasaRosa01/?fref=ts, https://www.pinterest.com/, https://www.facebook.com/APrimitivePlace/?fref=ts, http://obeedesigns.tumblr.com/, https://www.facebook.com/WOMEN-OF-POWER-KOBIETY-MOCY-163679030390974/?fref=ts

Jest taki styl w brytyjskim wnętrzarstwie oparty na romantycznym wiejskim modelu, trochę wiktoriański, dużo bawełnianych tkanin, wzorów kwiatowych, pastelowych barw... Laura Ashley to cała instytucja, idea trwa do dziś i ma się dobrze... ten miły sielski nastrój, jakaś tęsknota za babciną kuchnia, patchwork w drobne kwiatki... ma w sobie coś. Bawełniane tkaniny, drukowane według starych wzorów są obecne we wnętrzach, ubraniach, porcelanie... Było skąd czerpać... zawsze budziło naszą zazdrość Victoria and Albert Museum, świątynia kultury materialnej... i ta dostępność starych wzorów, możliwość dotknięcia eksponatów, skopiowania...

Fot. http://www.lauraashley.com/